11 maja 2021

Władcy nocy – historia Laszlo

Władcy _Nocy_Laszlo_Fb_1200_800

Władcy nocy to klimatyczna gra o wampirach, pełna strategii i współpracy członków Rodziny nieśmiertelnych krwiopijców, którzy próbują przejąć władzę nad miastem. Wcielicie się w niej role przeklętych, którzy spróbują zapieczętować całe miasto i wziąć je we władanie. O tym jak trudno zapolować na wampira przeczytacie w historii Laszlo:

Historia Laszlo

Śliczna recepcjonistka uśmiechnęła się do niego przelotnie, wręczając klucz do pokoju.
– Śniadanie serwowane jest od siódmej, a do południa trzeba się wymeldować. Długo Pan u nas zostanie?
Chciał powiedzieć „Mam nadzieję, że nie”. Na usta cisnęło mu się „Broń Boże”. Zamiast tego odpowiedział krótko, zasłaniając się własnym fałszywym uśmiechem.
– Nie wiem. Zależy , jak pójdą spotkania. Jestem tu w interesach.
– Oczywiście. Oto Pański klucz, to już wszystko.
– Co Pan w tym dźwiga? Encyklopedie? – mruknął pod nosem boy hotelowy, podnosząc torbę Michaela.
– Biblie. – Było to tylko połowiczne kłamstwo, a po dotarciu do pokoju dał chłopakowi dolara za fatygę.
Michael zamknął za boyem drzwi, a pod wizjerem przyczepił gałązkę palisandru. Następnie w pośpiechu rozpakował torbę, z czcią rozkładając na łóżku narzędzia swego rzemiosła. Biblia, tak jak wspomniał. Broń wraz z zapasem pieczołowicie posegregowanej amunicji. Naboje, zwykłe. Typu dum-dum. Srebrne. Gładkie, drewniane kołki z ręcznie rzeźbionego i polerowanego palisandru, pół tuzina. Lornetka. A w bocznej kieszeni
teczka z dokumentami. Na jej wierzchu portret pamięciowy jego celu.
Laszlo.
Nietrudno było odszukać ofiarę. Laszlo zdecydowanie nie był najsubtelniejszym przedstawicielem Rodziny. Michael wpadł na jego trop w magazynach, w których kolejarze i chłopcy z rzeźni organizowali nielegalne walki na gołe pięści. Zatrzymał się na chwilę przed wejściem i pobrudził garnitur oraz buty, by lepiej wtopić się w tłum. W środku panowała duchota, a trociny wyściełające podłogę cuchnęły wymiotami i krwią. Nie wstrząsnęło to Michaelem. Nie takie rzeczy widział w Europie, na wojnie. Tam też usłyszał pierwsze pogłoski na temat Rodziny. Oczywiście z początku im nie dowierzał – dopiero później został wtajemniczony. Czuł się nieswojo z myślą, że Laszlo również był wtedy po drugiej stronie Atlantyku. Według dokumentów Laszlo musiał mieć co najmniej trzysta lat. Pośród opowieści z Wojny trzydziestoletniej zdarzały się doniesienia o nieśmiertelnych generałach i żołnierzach, a według domysłów Inkwizycji niektóre dotyczyły właśnie Laszlo – krwawego monstrum żywiącego się ludzkim cierpieniem. Bez wątpienia dobrze się nasycił również podczas niedawnej wojny.
Nie jest nieśmiertelny. Trzeba tylko odpowiednio dobrać narzędzia. Wybrać odpowiedni moment, by uderzyć.
Obserwował Laszlo z drugiego końca sali. Wielki facet, przygarbiony, o długich strączkowatych włosach. Łapska niby sztychy łopaty. Ze spuszczonym wzrokiem i rozszerzającymi się nozdrzami wydawał się bardziej wąchać walkę, niż ją obserwować. Za każdym razem, gdy za sprawą dobrze wymierzonego ciosu tryskała krew, uśmiechał się drapieżnie niczym wilk obnażający kły. Niekiedy wykrzykiwał, dając upust radości ,
jaką sprawiało mu brutalne widowisko.
Tylko co on tutaj robił? Michael przyjrzał się dokładnie tłumowi. Rodzina miała swoich sługusów – zagubione dusze zwiedzione na manowce obietnicą pieniędzy czy władzy. Przeklęte istoty zniewolone przez ciemność. Być może niektórzy z wiwatujących zakapiorów byli służącymi Laszlo. A może Laszlo przybył tu w celach rekrutacyjnych, poszukując najlepszych pięściarzy do roli swoich ochroniarzy. Choć członkowie Rodziny byli niesłychanie potężni w ciemnościach, jako pomioty zła nie mogli znieść światła słonecznego. Dzień… to wtedy potrzebowali ochrony. Dzień. To wtedy właśnie ruszy na łowy.
Nagle wokół rozbrzmiała wrzawa, gdy jeden z walczących oberwał i to solidnie. Jeden z bokserów zmasakrował twarz przeciwnika potężnym hakiem w podbródek i krew trysnęła w powietrze karmazynową fontanną. Zwycięzca, blond chłopaczyna o mięśniach jak postronki, zaliczył rundę honorową, niesiony na ramionach tłumu.
Oszołomiony wygraną dzieciak z trudem utrzymywał równowagę, uśmiechając się spod krwi zalewającej mu twarz.
Michael spuścił Laszlo z oczu tylko na moment. Moment, który wystarczył, by cel gdzieś się ulotnił.
Następnego dnia uśmiech recepcjonistki był nieco cieplejszy.
– I jak poszło spotkanie? – zagaiła Michaela.
– Całkiem nieźle. Nadal jednak muszę dogadać parę szczegółów z ważnym klientem.
Zostanę jeszcze na kilka dni.
– Oczywiście. Niech Pan poczeka – sięgnęła nad ladą, by potrzeć jego policzek poślinionym palcem. – Miał Pan jakąś plamę, pewnie keczup czy coś.
Władcy_Nocy_Artykuł_Laszlo_300_200Krew z wczorajszej walki, pomyślał, zasłaniając się uśmiechem jak tarczą. – Serdecznie dziękuję.
Tego dnia wyruszył na poszukiwania legowiska. Według dokumentów, Laszlo nie był wybredny. Inni członkowie Rodziny sypiali jedynie w zbezczeszczonych kościołach, luksusowych hotelach czy miejscach o silnej, nadprzyrodzonej aurze, ale nie Laszlo.
Jemu wystarczyłby choćby jakiś rów. Jaskinia. Przed zapuszczonym hostelem w dokach Michael zauważył jasnowłosego pięściarza z magazynów, siedzącego przed wejściem i palącego. Jego twarz była cała w siniakach i opatrunkach. Pewnie to nie jedyny strażnik – jeszcze czterech, może pięciu. Łącznie sześć strzałów z rewolweru. Da się zrobić, jeśli zajdzie taka konieczność, ale to niebezpieczne. Za dużo zamieszania. Może się poszczęści, może Laszlo przemieści się za dnia. Może uda się jakoś odciągnąć strażników.
Michael czekał i obserwował. Słońce schowało się za niedawno postawionymi wieżowcami, promieniami światła odbijanymi od okien nadając krajobrazowi barwę krwi i płomieni. Szybko się ochłodziło i Michael opatulił się mocniej płaszczem, wspominając zimne włoskie noce z czasów wojny.
Koło drugiej w nocy zauważył opuszczającego hostel Laszlo i podążył za nim ulicami. Coś w Laszlo przywodziło mu na myśl bezpańskiego psa – sposób , w jaki się poruszał, przemykając wśród cieni: długie nogi pożerające dystans, wyczuwanie węchem kierunku.
Cel przystanął nagle przed jakimś budynkiem, rozglądając się i podejrzliwie marszcząc brwi. Michael szybko schował się w bocznej alejce.
Gdy z niej wyjrzał, ulica była już pusta.
– Proszę. Ktoś zostawił egzemplarz The Post. – recepcjonistka zwróciła się do Michaela, podając mu gazetę. – Kolejna długa nocka?
– Dalej próbuję załatwić tego ważnego klienta. – Zerknął na krzykliwy nagłówek „WŁAMANIE Z MORDERSTWEM”. – Dzięki za to.
– Obserwowałam Pana. – odparła z kokieteryjnym uśmieszkiem na ustach. – Nie wydaje mi się, żeby był Pan handlowcem.
– Ach tak?
– Wydaje mi się, że jest Pan jakimś tajnym agentem. Wpada Pan i wypada, o każdej porze dnia i nocy. Ciągle ogląda Pan się za siebie A przedwczoraj ta krew na policzku.
No więc, kim Pan jest, agentem tajnych służb? FBI? CIA? A może jest Pan mafiozem? Strasznym, niebezpiecznym gangsterem?
– Przejrzała mnie Pani – odpowiedział żartobliwie, teatralnie unosząc ręce w geście poddania.
– Należy Pan do mafii?
– W każdym razie do czegoś włoskiego… – wymamrotał na odchodne.
Michael rozsiadł się z gazetą w swoim pokoju. Ofiarą był antykwariusz zajmujący się rzadkimi artefaktami z Europy. Miejsce zbrodni – budynek, przy którym był minionej nocy. W gazecie napisali też o braku podejrzanych i motywów tak brutalnego morderstwa. Michael zastanowił się, czy są aż tak głupi, czy może to sprawka Rodziny. Może jej bardziej subtelni członkowie działają już za kulisami, by posprzątać po brutalnie bezpośrednich metodach Laszlo.
Co takiego znalazł antykwariusz? Duchowy monokl? Urnę pogrzebową? Pojawienie się którejkolwiek z tych relikwii nie wróżyło dobrze i oznaczało, że potęga Rodziny rośnie. Nie mógł już dłużej czekać. Tej nocy musiał działać.
Ponownie, Michael obserwował, czekając na swój cel.
Jej zmiana skończyła się o szóstej.
– Co Pani powie na kolację? – zapytał. Zgodziła się z promiennym uśmiechem. Powiedziała, że ma na imię Sharon. Kiedy zaczęła mówić, już nie przestała. Anegdoty dotyczące gości hotelu i ich dziwactw czy spotkań z celebrytami na ulicy . Opowiadała o swoim życiu w rodzinnym miasteczku, o marzeniach i ambicjach. Obiecywała sobie, że na pewno nie zostanie recepcjonistką na zawsze. Chciała dokonać w życiu czegoś wielkiego. Wypytywała też o Michaela, flirtując i żartobliwie ciągnąc temat ich poprzedniej rozmowy. Udając, że w istocie jest jakimś
szpiegiem lub przestępcą. Odgrażając się, że na pewno pozna wszystkie jego sekrety.
Przy deserze poprosił ją o przysługę.
Rano podjechali pod hostel.
– Tutaj? Twój ważny klient zatrzymał się w tej dziurze? – zdziwiła się, marszcząc nos w wyrazie zawodowej pogardy.
– Jest… ekscentrykiem – przytaknął Michael.
– No cóż, wspominałeś, że jest obcokrajowcem. Jesteś tego pewien?
– Muszę to załatwić za wszelką cenę .
– No dobra.
Wysiadł z auta, zgarnął torbę z tylnego siedzenia i schował się w bocznej uliczce z tyłu budynku. Na tyle blisko, by usłyszeć , jak samochód Sharon wyjechał zza rogu i zatrzymał się z głośnym trzaskiem, tak jak jej pokazał.
Michael przymknął oczy i pomodlił się. Oczami wyobraźni widział , jak Sharon wysiada z auta, puka do drzwi i z rozbrajającym
uśmiechem prosi o pomoc.
– Mam drobne problemy z samochodem. Pewnie to coś z zapłonem, cały czas szwankuje. Czy któryś z Panów zechciałby mi pomóc?
Teraz.
Michael ruszył biegiem. Wykopał tylne drzwi hostelu i zaczął przeszukiwać pokoje, gdy nagle blond dzieciak rzucił się na niego z zaciśniętymi pięściami i szałem w oczach. Michael dobył rewolweru i wycelował, a chłopak zatrzymał się w pół kroku i struchlał na widok broni.
– Nie możesz tu być! – ryknął pięściarz.
– Nie potrzebuję zaproszenia. A teraz siadaj tam! – rzucił Michael , wskazując bronią. Jego serce waliło, odmierzając zmarnowany tutaj czas. Musiał odnaleźć wampira, nim się przebudzi. Dalej mierząc do chłopaka z broni, ruszył tyłem przez kolejne drzwi. Nagle uderzył nogą o stojące na środku pokoju niskie drewniane pudło. Trumna.
Dzięki Bogu nie było jeszcze za późno. Pokój był wciąż skąpany w świetle słonecznym. Pozostali ochroniarze nadal byli na zewnątrz, majstrując przy samochodzie Sharon. Miał czas. Udało mu się.
Otworzył trumnę. Pusto.
– Czuję na tobie jej zapach – odezwał się głos z ciemności. – To ty ją tu sprowadziłeś, tak? Ma dziewczyna pecha…
Michael odwrócił się.
– Broń jest nabita poświęconymi kulami – skłamał. Poświęcone kule leżały w torbie, razem z piłą do kości i czosnkiem. Przybył tu ubić śpiącego wampira, a nie walczyć z przebudzonym.
– Potrafię uniknąć pocisków – zaśmiał się Laszlo. – Zniknę , nim zdążysz pociągnąć za spust, a ona będzie już martwa.
Michael wycelował zamiast tego w blond pięściarza.
– A co z nim? Jego zdążę zabić.
– Lubię oglądać , jak walczy. Wolałbym, żebyś go nie zabijał – Laszlo zmarszczył brwi z niezadowoleniem.
– Puść nas, to nie strzelę.
– Kolego, ty już nie żyjesz – odparł Laszlo. – Ale od bardzo dawna nie miałem porządnej potyczki. Daj mi dobrą walkę, a być może pozwolę jej żyć.
Może, jakimś cudem, udałoby mu się przetrwać choć dwie minuty w starciu z wampirem. Może tyle by wystarczyło w zamian za życie Sharon. Zdejmując marynarkę , wyobraził sobie, jak dziewczyna wraca do hotelu. W jego pokoju znalazłaby walizkę z bronią i dokumentami Inkwizycji. Chciała czegoś więcej od życia. Może uda się wywalczyć dla niej tę szansę.
– No dobra, dawaj.
Sharon zaparkowała kawałek dalej i czekała. Jak długo może trwać to spotkanie? Wspominała Michaelowi, że musi wrócić do hotelu na drugą.
Ktoś zapukał w okno.
– Twój przyjaciel nie wróci – powiedział nieznajomy. – Mówił, żebyś pojechała do domu.
– Gdzie jest Michael?
– Lepiej o nim zapomnij, jeśli masz trochę oleju w głowie.
Mężczyzna odwrócił się i odszedł. Sharon chciała go śledzić, ale kiedy otworzyła drzwi i wysiadła z samochodu, ujrzała pustą ulicę i ani śladu po nieznajomym.
Tylko krwawe odciski stóp obok auta. Mała plama na zimnej twarzy miasta.

Władcy nocy

Każdym z wampirów przedstawionym w historiach będzie można zagrać już wkrótce. Zachęcamy do przyjrzenia się temu tytułowi!

Władcy Nocy to gra kooperacyjna, w której wszyscy gracze walczą po tej samej stronie i razem zwyciężą lub poniosą porażkę. Wcielicie się w rolę  członków wampirzego klanu, powoli odbudowującego swą minioną potęgę. Z pomocą swych sługusów będziecie walczyć przeciw agentom Inkwizycji, siać strach w ludzkich sercach urządzając polowania i tworzyć pieczęcie grozy w różnych dzielnicach miasta. A wszystko to w przygotowaniu do rytuału Krwawego Księżyca, który umocni wasze panowanie nad miastem i przypieczętuje jego los. Strzeżcie się jednak: im dłużej będziecie się przygotowywać do rytuału, tym trudniej będzie go przeprowadzić. Wrogowie depczą wam po piętach, a gdy już was znajdą, nawet wampiryczna magia ich nie powstrzyma.

Wladcy_Nocy_box3d_left