8 lutego 2019

Waste Knights: cykl Krajobrazy Pustkowia – część 6: Jamy

Zapraszamy do przeczytania już szóstej części cyklu Krajobrazy Pustkowia, czyli epickiej podróży przez spustoszoną Australię w wykonaniu Johnny’ego Taylora i jego psa. Czas na Jamy!

Waste Knights: Second Edition na Kickstarterze już 19. lutego 2019!

Część 1: Pompy, dostępna tutaj.

Część 2: Fabryka robotów Cerbero, dostępna tutaj.

Część 3: New Sydney, dostępna tutaj.

Część 4: Kompleks bunkrów, dostępna tutaj.

Część 5: Alice Offsprings, dostępna tutaj.

Jamy

dugoutsPodróż w towarzystwie piratów z Alice Offsprings przypomniała mi, czemu tak rzadko przekraczam Bezdenną Rozpadlinę. Oprócz tego, że strategicznie przegrałem 2 magazynki na rzecz kapitana, ostatecznie wysadzili mnie dużo bliżej, niż pierwotnie ustaliliśmy.

Zamiast w okolicach Pierwszego Mostu, wylądowałem gdzieś pomiędzy zatęchłą dżunglą, opanowanymi przez łupieżców autostradami a jedynym miejscem, gdzie można znaleźć ślady cywilizacji – Jamami. Nie pozostało mi nic tylko odpalić silnik i przedrzeć się przez dobre 200 kilometrów spalonej słońcem pustyni do tej ukrytej w piaszczystym zapadlisku osady.

Podobno dawno temu wydobywano tutaj drogie kamienie, a turyści ustawiali się w kolejkach, żeby podziwiać podziemne domy, jednak katastrofy, które zaszły podczas Dopustu oraz fakt, że cała okolica była podziurawiona szybami wydobywczymi spowodowały, że teren zmienił się w jeden wielki krater. Większość wydrążonych w skałach siedzib zawaliła się, a samo miejsce zapomniano. Przynajmniej do czasu, gdy odkryto tu wodę.

zerwanyNagle okazało się, że nawet pośrodku niczego może rozkwitnąć życie. Jamy dostały drugą szansę, a kilkunastu starych jak głazy mieszkańców dawnego Coober Pedy – bo tak nazywało się to miejsce – zostało przywódcami rosnącej społeczności. W końcu to oni jakimś cudem wybudowali studnię artezyjską, potrafili uruchomić stary sprzęt wydobywczy, mieli wiedzę o drążeniu skał na schronienia… Od tamtej pory zdążyli powymierać, ale ich dziedzictwo wciąż trwa.

Dziś Jamy to tętniące życiem miasteczko, które oparło się najazdom gangów nie siłą, lecz sprytem – system obsługi studni znany tylko kilku Inżynierom zarządzającym tym miejscem, którzy są gotowi nawet zatruć źródło, byle tylko zachować niezależność. Ich determinacja musiała zrobić wrażenie na okolicznych watażkach, bo wolą oni zachować dostęp do taniej, czystej wody zamiast rabować Jamy ryzykując, że Inżynierowie spełnią swoje groźby.